Rusiński okazał się dla nas bardzo przyjazny. Nie dość, że pogoda nam sprzyjała, to w sumie niewiele osób zdecydowało się na skorzystanie z niego, więc luz i niezbyt długie kolejki do wyciągów. Trzy godziny intensywnych zjazdów poczuliśmy w nogach, ale w międzyczasie mogliśmy się nieco zregenerować w karczmie-przy zapiekance, grzańcu (bezalkoholowym ) lub przy herbacie.
Powrót ze stoku, pyszniutki obiad i wypad na Krupówki. Tu jakieś pamiątki, fotka grupowa i pręciutko na kolację. Panie nie odpuszczają, więc lekcje, a później …ITALODISCO…
Trzeba będzie szybko spać, bo dzisiejsza, ostatnia noc, jest krótsza niż zwykle…